niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 3- Powrót do wioski Patch

Całym z pozoru opuszczonym lotniskiem wstrząsnęły szczęśliwe krzyki grupy szamanów. Yoh, Anna, Tamao, Manta, Faust, Lyserg, Choco, Horohoro, Pirika, Ren, Jun oraz Ryu spotkali się niemalże w tym samym momencie około godziny trzynastej w zamkniętym lotnisku, wedle informacji otrzymanej od Dzwonków Wyroczni. Jednakże z racji na tłum, spowodowany obecnością tłumów innych szamanów, postanowili przenieść się w spokojniejsze miejsce gdzieś na uboczu.
-Czemu nie wpadliście najpierw do mnie? Zrobilibyśmy jakąś fajną imprezę powitalną- powiedział Yoh, gdy każdy znalazł sobie swoje miejsce w jednym z dawnych sklepów.
-Musiałem pozamykać wszystkie sprawy związane z nagłym, prawdopodobnie długotrwałym opuszczeniem kliniki- oznajmił melodyjnie Faust.
-Mnie do ostatniej chwili nie chciała wypuścić ciocia- zaśmiał się Lyserg.
-Sprawy pracy i tak dalej- machnął ręką Choco.
-Mi motor stanął w środku drogi i musiałam go na szybko naprawiać- oznajmił Ryu.
-A ja nie chciałem zbyt szybko spotkać Czubka- oznajmił Horohoro, na co fryzura Rena odruchowo wystrzeliła w górę.
-To samo ode mnie, Sopelku- odparował bezwiednie.
-A-Acha... A więc to tak- zaśmiał się słuchawkowy.
-Przejdźmy do ważniejszych spraw. Co z Hao?- spytała Jun, na co Lyserg momentalnie podniósł się.
-Pójdę sprawdzić czy pojawili się już Strażnicy- powiedział szybko, po czym oddalił się od grupy. Yoh westchnął. Mimo tego, że wszyscy nienawidzili Hao, Lyserg żywił do długowłosego szamana największą niechęć. Na sam wydźwięk imienia Ognistego Szamana wychodził z pomieszczenia pod byle pretekstem. O relacjach braci wiedział tyle, ile powinien. Nie wtrącał się w żadne poboczne dyskusje. Nie był w stanie. Yoh szanował to, mimo iż stanowiło to dla niego kolejną przeszkodę. Bo o ile innych w ostateczności mógłby przekonać innych do zmiany zdania o Hao, Lyserg był inną parą kaloszy. Ale na razie słuchawkowy szaman nie martwił się tym. Postanowił, że zacznie się tym przejmować dopiero wtedy, gdy uda mu się dogadać z Hao.
***
Yuuki rozglądała się niepewnie po obszernym, zatłoczonym terenie. Pierwszy raz była w tak dużym i tak zaludnionym miejscu. Nie wiedziała co robić ani gdzie się ruszyć. Ponadto szamani patrzyli spode łba na szamankę nie posiadającą Dzwonka Wyroczni. A wszystko przez tego skurczybyka Hao. Zniknął gdzieś, a przez kamuflaż nie mogła go nigdzie znaleźć. Oczywiście ona też nie miała na sobie kimona, które zwykła nosić u Asakurów. Ubrana była w plisowaną, czarną sukienkę i tego samego koloru buty oraz pończochy. Stroju dopełniały czarna peleryna i pas, do którego przypięta była pochwa z jej medium- rapierem. W okrytych bezpalcowymi rękawiczkami dłoniach obracała wisior, wyglądający jak duży opal nawleczony na srebrny łańcuszek.
-Zgubiłaś się, mała?
Dziewczyna odwróciła się w stronę, z której usłyszała głos. Okazało się, że zaczepił ją wysoki, chudy chłopak, za którym stała grupka kumpli. Wszyscy uśmiechali się głupkowato.
-Szukam kogoś- powiedziała Yuuki, siląc się na pewność siebie. Szamani spojrzeli na srebrną rękojeść rapieru, na której właśnie oparła dłoń, po czym wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Podoba nam się twoja zabawka- oznajmił jeden z nich.- Czy nie zechciałabyś nam jej oddać?
-Nie. Nie zechciałabym- odparła dość niepewnie, rozglądając się ukradkiem. Jak na złość kilka minut temu wysłała Mirajeanne, żeby ta poszukała Hao. Gdyby w tej chwili doszło do walki, czarnowłosa byłaby bezsilna.
-Próbowaliśmy ugodowo, teraz będzie siłowo- oznajmił patyczkowato chudy lider. Już wraz z towarzyszami utworzył O.S., gdy nagle coś odgrodziło całą grupę od czarnowłosej. Było to kryształowe wahadło. Wszyscy poprowadzili spojrzenia wzdłuż linki.
-Ona chyba nie chce waszego towarzystwa- oznajmił zielonowłosy nastolatek, do którego należało wahadło. Yuuki uśmiechnęła się z wdzięcznością do swojego wybawiciela.
-To chyba Diethel- szepnął do lidera jeden z jego towarzyszy.
-Ten były X-Laws?
-Dokładnie!
-No to spadamy!
Zanim Yuuki zdążyła się zorientować, grupa szamanów uciekła, pozostawiając ją samą z jej obrońcą. Ten z cichym westchnieniem wsunął z powrotem wahadło i uśmiechnął się promiennie do Hino.
-Dziękuję za pomoc- powiedziała, gdy zielonowłosy podszedł do niej.
-To nic takiego. Moim obowiązkiem było ci pomóc. W końcu szaman bez Ducha Stróża w starciu z innym szamanem jest dość bezbronny. W dodatku ich było więcej...- odparł, wciąż się uśmiechając, po czym wyciągnął w jej stronę dłoń.- Nazywam się Lyserg Diethel.
-Yuuki Hino.
-Cała przyjemność po mojej stronie, Yuuki. A to- zaczął chłopak, wskazując ruchem głowy na unoszącą się obok niego, różową wróżkę- jest mój Duch Stróż, Morphine.
-Jest naprawdę śliczna. A oto mój Duch Stróz, Mirajeanne- oznajmiła, wskazując palcem w górę. Leciał bowiem w ich kierunku niebieskowłosy, kobiecy duch.
-Pani- krzyknęła, klękając przed nią.- Przepraszam, że tyle to zajęło. Niestety nie udało mi się.
-To nic. Dziękuję ci za podjęcie próby, Mira. To są Lyserg i Morphine, moi nowi znajomi- przedstawiła dwójkę Yuuki. Po wymienieniu wzajemnych uprzejmości, Lyserg zaproponował, że zaprowadzi Yuuki do swoich przyjaciół i zapozna ją z nimi.
***
-Chwila. Czyli ty zadzwoniłeś do niego i grzecznie spytałeś o Turniej, a on ci po prostu ,,Tym razem cię zniszczę"?- Horohoro nie mógł wyjść z podziwu, że mimo wszystko Hao powiedział tylko tyle. Jednak Yoh przyznał mu rację kiwnięciem głowy.
-A potem odłożył słuchawkę- dodał tylko smętnie. Ren prychnął.
-Jak mniemam chciałeś powiedzieć ,,rzucił słuchawką"- odparł chłodno, co Yoh skwitował słabym śmiechem.
Wtedy wszyscy zbiorowo westchnęli, dając tym upust swojej bezradności. Nijak nie mogli przekonać Yoh, że jego brat jest prawdziwie niereformowalnym czarnym charakterem i nie ma bata, żeby słuchawkowy szaman w jakikolwiek sposób go zmienił. Jednak młody Asakura uparcie twierdził, że pogodzi się z bratem za wszelką cenę. Na nic zdawało się przekonywanie, że przecież każde spotkanie kończyło się mega awanturą, krzykami i trzaskaniem drzwiami. Yoh i tak był pewien, że w końcu wszystko się ułoży.
-A kogóż to moje piękne oczy widzą?
Wszyscy od razu spojrzeli w stronę, z której dobiegł ich kobiecy głos. Ujrzeli Sharonę, wraz z resztą Lily Five- Sally, Millie, Ellie i Lily. Na twarzach szamanów zagościły albo uśmiechy, albo wyrazy udręki. A Ren nawet zrobił face plam.
-O, cześć. Wy pewnie też na Turniej?- spytał Yoh, postanawiając zacząć rozmowę od jakiegoś banalnego tematu.
-Tak! I tym razem z pewnością pozbędziemy się każdej przeszkody, jaka stanie nam na drodze- oznajmiła bojowo Sally. Anna już chciała wypalić, że to Yoh wszystkich rozgromi, ale wtedy odezwała się Millie:
-Przepraszam, ale gdzie tak w ogóle jest Lyserg?- spytała, zauważając zatrważający fakt braku zielonowłosego detektywa.
-Poszedł sprawdzić, czy są już Strażnicy, ale jakoś długo nie wraca- zauważyła Pirika. W oku Chocolove McDonella pojawił się dobrzy znany wszystkim błysk.
-Znalazł stado jak baca!
Horohoro i Ren szybko dali mu do zrozumienia, że ten żart, ponownie jak wszystkie inne, w ogóle nie przypadł im do gustu. Inni zaczęli się martwić, czy oby na pewno Lyserg jest cały i zdrowy. Może spotkał Hao? Albo gorzej- Marco?
-Mój protegowany!- darł się jak opętany Ryu.
-Spokojnie, nic mi nie jest.
Wszyscy z ulgą zauważyli, że gdy oni się zamartwiali, ich przyjaciel wrócił w jednym kawałku, w dodatku z szerokim uśmiechem na twarzy. Obok niego stała czarnowłosa dziewczyna, uśmiechając się niepewnie, oraz niebieskowłosa wojowniczka o chłodnym spojrzeniu. Millie patrzyła na tą pierwszą zawistnym spojrzeniem i zacisnęła pięści, ledwo powstrzymując się od wykonania Over Soul.
-Yuuki!- krzyknął z uśmiechem Yoh.
-Cieszę się, że widzimy się ponownie- uśmiechnął się w jej stronę Amidamaru.
-O... Nowa kreacja, która da się podwiewać- ocenili z lubieżnymi uśmieszkami Ponchi i Konchi, zbliżając się do młodej Hino.
-T-Tamao... Trochę się ich obawiam- powiedziała Yuuki, chowając się za Lysergiem. Chwilę potem sandał Anny rozplaśnił Konchiego i wywołał trwogę na twarzy Ponchiego.
-Jak śmiecie robić Yuuki zboczone aluzje?- warknęła. Kyoyama.
-Chwila, chwila! Skąd wy znacie dziewczynę Lyserga?- spytał zdziwiony Horohoro.
-To nie jest moja dziewczyna- wtrącił Diethel, czerwony na twarzy.
-Cokolwiek- machnął ręką Usui.
-Pamiętacie, jak mówiliśmy wam o strażniczce Hao? To właśnie ona, Yuuki Hino- oznajmił Yoh.
-Hola, hola! Czy my o czymś nie wiemy?- spytała Ellie, ożywiając się automatycznie na imię Hao.
I tak właśnie zaczęły się opowieści, poprzedzone przedstawieniem się wszystkich. Opowieści o tym, że Hao powrócił, ale ma pewne warunki, które musi respektować. O tym, że Yoh również posiada pewne warunki. O Yuuki, która miała być jego strażniczką. O jej znajomości z Amidamaru, Anną, Tamao, Ponchim i Konchim, którzy zawsze przyjeżdżali przecież z Yoh do Izumo i stąd się znali. O tym, że Hao przybył na Turniej zamaskowany i Yuuki go jakoś zgubiła. Na koniec też o tym, jak to Lyserg ją uratował.
-O... No ładnie, stary.
-Ratujesz panienki z opresji? Takie nowe hobby czy sposób na podryw?
Lyserg był coraz bardziej zażenowany, gdy tak słuchał rechotów Horohoro i Yoh. Wybawił go Silva, pojawiając się i oznajmiając, iż mają dołączyć do reszty. I wtedy okazało się coś niezwykłego. Plemię Patch naprawdę umie coś robić. A ten coś to w tym wypadku samolot. Szamani nie mieli jednak czasu na zagłębianie się w tą sprawę, bo oto Strażnicy wepchnęli ich do samolotu, który miał ich zabrać do wioski Patch, gdzie mieli poznać szczegóły trzeciej rundy. I to tyle jeśli chodzi o jakieś wyjaśnienia.
Na pokładzie nasi szamani rozpoznali wielu swoich ,,przyjaciół". Jeanne, która machała do nich jak gdyby nigdy nic, Marco, który łypał na nich groźnie i resztę X-Laws, którzy pozostali obojętni oraz popleczników Hao, patrząc na Yoh z mordem w oczach. Samego Hao jednak nigdzie nie zauważyli.
-Manta.
Mały blondynek był mocno zszokowany, gdy Silva zaczepił go po wyjściu z samolotu, gdy byli już w wiosce Patch.
-O co chodzi?- spytał niepewnie, a wtedy tuż przed jego twarzą zadyndał granatowy przedmiot, który okazał się... Dzwonkiem Wyroczni!
-Król Duchów chciałby ci to ofiarował w podzięce za twoją heroiczną postawę w Gwiezdnym Sanktuarium i wolę walki, jaką się wtedy wykazałeś.
-I ja miałabym brać udział w Turnieju?- wybałuszył oczy Oyamada.
-To świetny pomysł!- nakręcił się od razu Yoh, a inni przyznali mu rację.
-Czy ja wiem... Nigdy nie myślałem jakoś szczególnie o byciu szamanem. To w Gwiezdnym Sanktuarium było jednorazówką- usprawiedliwiał się blondynek. Ale cóż może taki jeden, mały Manta przeciwko grupie swoich mocno argumentujących przyjaciół? Nie miał wyjścia i musiał zaakceptować Dzwonek Wyroczni, mimowolnie biorąc też udział w Turneju Szamanów. To było najgorsze podziękowanie, jakiego kiedykolwiek doświadczył.

3 komentarze:

  1. Od czego by tu zacząć... Hmm?
    Anna: może od komentowania rozdziału naszej kumpeli? *Z niecierpliwiona*
    Właśnie próbuję....
    A, już wiem.
    Bardzo fajnie napisana scena na lotnisku. Najpierw Hao... No gdzie ten bałwan do jasnej cholery. Za to jak potraktował Yuuki to mu chyba łeb urwę. Tak nie można No! I przez jego tępe zachowanie Yuuki o mało co nie padła ofiarą jakiś pomyleńców, którzy chcieli ją ograbić z broni.
    Hao: Czy kiedykolwiek przestaniesz mnie wyzywać.
    Może... *Obrażona*
    Hao: Dziękuję *Nabzdyczony*
    O ile przestaniesz się zachowywać jak tępy głąb *Z wredną miną*
    Hao: I znowu mnie wyzywasz!
    Ren: Spokój Dziewczynki...! Obie jesteście ładne! *Próbuje uspokoić towarzystwo jednak H.A. ze złości podpalił mu włosy, co powoduję, że panicz Tao ucieka z krzykiem do łazienki*
    Czy to było konieczne *przewraca oczami*
    Hao: Tak... jak najbardziej *Z wrednym uśmiechem*
    Przestań lepiej cytować Finesza..!
    Sorry za tę bandę kretynów... Wracając.
    Na szczęście Yuuki uratował nasz zielonowłosy detektyw. Też się zastanawiam, czy to jego sposób na podryw. Nie no jest uroczy, inteligentny... idealny typ dla każdej panny.
    Lyserg: Ty też Aya..? *Robi facepalm*
    No co... Tak jest!
    Okazało się również, że strażnicy potrafią coś zrobić dobrze. Załatwili nawet samolot, który nie rozbił się jak poprzednio. Nie ma to jak szamańska rada. W pewnym momencie mnie zaskoczyłaś i to piramidalnie. Ta scena z Mortym, który dostał dzwonek wyroczni i wstęp do turnieju. Jedynie co mnie zastanawia, to czy będzie zaczynał od początku czy od trzeciej rundy jak inni? O to jest pytanie. Już sobie wyobrażam to wszystko. Wracając do Lyserg'a. Ciekawa jestem jak potoczy się między nim a Yuuki. Wiesz... ona jest strażniczką jego największego wroga, więc dlatego wyczuwam pewne spięcia między tą dwójką. Ale mam nadzieję, że się jakoś dogadają.
    Rozdział na prawdę zaskakujący. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiamy
    AyameBeyon i Anna (Mei jest na treningu, ale i tak przesyła pozdrowienia).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo:)
    Jakie to wszystko słooodkie :)
    Pierwsza myśl: Layserg ma dziewczynę ! Layserg ma dziewczynę!
    Druga myśl: Hao będzie zazdrosny! Hao będzie zazdrosny!
    Jak na razie pierwsza i druga nie są prawdziwe... Jednak nasz Layserg jest taki odważny i kochany... Uratował damę z opresji. Powiem ci szczerze myślałam, że to starszy Asakura się pojawi.
    Jeanne się uśmiechnęła do naszej grupy. Ja myślałam, że Marco będzie próbował ją naśladować. Chyba niestety on nie potrafi. Ja nie wyobrażam go sobie uśmiechającego się do Yoh.
    I jeszcze jedno aż musiałam się upewnić, Morty dostał dzwonek wyroczni ?!
    Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę :)
    Pozdrawiam
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
  3. No, wreszcie gromadka w komplecie:) Nikt tak jak oni nie poprawia mi humoru^^ I nic tak mi go nie pogarsza jak świadomość, że bliźniacy nie są pogodzeni:( (patrz: komentarz pod poprzednim rozdziałem) Wiem, że Yoh chce się pojednać i że będzie się starał, ale boję się, z czym te starania spotkają się ze strony Hao. Pewnie nie będzie to przyjemne... A ja nie chcę, żeby Yoh był smutny:( Yuuki, weźże rąbnij tego idiotę Hao w łeb, tylko tak, żeby poczuł.
    Lyserg-wybawca:D Biedny, teraz to nie ma szans, żeby chłopaki dali mu spokójXD Ciekawi mnie też, jaką rolę odegra tu Jeanne. Wiem, jak ją lubisz, więc spodziewam się, że jakąś rolę dla niej przygotowałaś;) Kto wie, może nawet dla Marco?XD
    O, i Manta został pełnoprawnym szamanem:D Świętujemy razem z tobą, mały przyjacieluXD Ale ja na jego miejscu nie byłabym taka sceptyczna. Już nieraz udowodnił, jak wielki duch kryje się w jego małym ciałku;)
    Rozdział się podobał:) Buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń