Blondwłosy lekarz pożegnał ostatnią pacjentkę, po czym uznał, iż nadeszła pora na przerwę obiadową. Przekręcił tabliczkę na szklanych drzwiach z ,,OTWARTE" na ,,ZAMKNIĘTE" i z pomocą żony uporządkował karty pacjentów, które zostały na biurku w gabinecie. Udając się na posiłek w myślach policzył, ile pacjentów zostało mu jeszcze na dzisiaj i ile czasu ma na zjedzenie obiadu. Wyszło mu, że jednak może poświęcić trochę czasu na obiad.
Po walce z Hao, Johann George Faust VIII kilka miesięcy spędził wraz z Elizą w Funbari Onsen, po czym wrócił do rodzinnych Niemiec. Tam, chcąc wrócić do dawnego zawodu, reaktywował swoją dawną klinikę. Niemalże od razu zdobył wierne grono pacjentów, którzy momentalnie docenili jego lekarski talent. Przebywanie z ludźmi pozwoliło mu nawet trochę ograniczyć swoje dziwne, psychiczne odskoki. Z mocnym naciskiem na słowo ,,trochę"...
Wiadomość od plemienia Patch Faust przyjął dość obojętnie. Nie gorączkował się, nie był jakoś specjalnie zszokowany ani nic. Wiedział, że to w końcu i tak nastąpi. Jak co dzień otworzył klinikę, oznajmiając Elizie, że zamierza po prostu czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Właśnie zasiadali do stołu, gdy rozległo się dzwonienie. Eliza od razu podała lekarzowi leżący obok telefonu stacjonarnego Dzwonek Wyroczni. Ten spojrzał na ekran i z typową dla siebie melancholią z głosie, rzekł:
-Ach... A więc to tak...
~*~
Młody detektyw cicho wszedł do mieszkania, jedną ręką zamykając za sobą drzwi, a drugą trzymając książkę. Była to świeżo zakupiona powieść kryminalistyczna, która zaciekawiła już od pierwszej strony w tak dużej mierze, że obecnie nie był w stanie się od niej oderwać. W sumie to ostatnio czytał ich tak wiele, że w bibliotece traktowany był dosłownie niczym stały gość, od razu kojarzący się bibliotekarce z powieściami o detektywach.
Lyserg Diethel po Turnieju Szamanów zamieszkał z ciotką o imieniu Ellen. Zielonowłosy nigdy jakoś specjalnie nie interesował się odleglejszą rodziną, więc był trochę zdziwiony, kiedy nagle kuzynka ojca pojawiła się na jego drodze. Zamieszkali ze sobą prawie że natychmiast, co znacznie ułatwiło Lysergowi powrót do szkoły i wznowienie edukacji. Oczywiście ciężko było mu nadrobić zaległości, jakie uzbierały się przez zawody szamańskie, ale że był ambitny dał sobie radę i szybko stał się jednym z najlepszych uczniów.
W reakcji na ,,ożywienie" Dzwonka Wyroczni, Lyserg od razu obdzwonił swoich przyjaciół. Ich zapewnienia, iż nie ma się czym martwić, znacznie go uspokoiły. Oczywiście w jego sercu nadal tlił się niepokój, ale użył książek, aby zepchnąć to niepożądane uczucie na dalszy plan. Jednak gdy wszedł do salonu powróciło one, gdy zobaczył swoją ciotkę trzymającą w ręku jego Dzwonek Wyroczni. Podała mu przedmiot bez słowa. Młody detektyw wczytał się w treść, marszcząc przy tym brwi, po czym westchnął:
-Mogłem się tego spodziewać...
~*~
Ranek właśnie zastał mieszkańców jak zawsze ruchliwego Nowego Jorku. Zadziwiające, iż to miasto zdawało się nigdy nie zapadać w sen. Tętniło życiem o każdej porze dnia i nocy, czego dowodem byli ludzie cały czas krążący po ulicach, niezależnie od godziny. Wielu mieszkańców było do tego zwyczajnie przyzwyczajone. Jednym z nich był niedoceniony komik z afro, który właśnie obudził się pod wpływem niezwykle irytującego dźwięku budzika.
Po walce z Hao, Chocolove McDonell, podobnie jak jego przyjaciele, wrócił do domu. A miejscem, w którym się wychował, był właśnie Nowy Jork. Udało mu się znaleźć tam pracę w restauracji, której szef pomógł mu znaleźć mieszkanie. Mimo natłoku zajęć Choco nie zrezygnował ze swoich marzeń i wciąż starał się z całych sił zostać najlepszym na świcie komikiem. Ćwiczył swoje żarty na kotach, które dokarmiał, w wolnych chwilach występując też na ulicy. No a przynajmniej starał się...
Na wieści od Patch zareagował niezwykle entuzjastycznie, mając nadzieję, iż Turniej zostanie wznowiony i będzie mógł na jakiś czas oderwać się od pracy w restauracji. Mimo upływu tygodnia nadal był pełen nadziei na rychłe wieść. Dlatego też nawet perspektywa zwleczenia się z łóżka i pójścia do pracy nie starła mu uśmiechu z buzi. W niewyobrażalną euforię wprawiło go więc usłyszenie charakterystycznego dźwięku Dzwonka. W jednej chwili znalazł się przy komunikatorze, odczytując wiadomość, po czym krzyknął:
-TAK! No nareszcie!
~*~
Pewien niebieskowłosy chłopiec z Hokkaido siedział na dużym kamieniu, patrząc na skąpane w mroku nocy pole Fuki. Mimo iż dzisiejsza praca już dawno się zakończyła, on siedział tam już od ładnych kilku godzin, napawając się jej efektami. Ludzie, którzy nad tym pracowali... Cieszył się, widząc, z jakimi uśmiechami zajmowali się sadzeniem i pielęgnacją roślin. To było dla nich jak czysta przyjemność, a nie jak ciężka praca, którą wykonywali.
Horokeu Usui, zwany przez wszystkich Horohoro, po Turnieju wziął się za spełnienia swego największego marzenia. Zaczął pracę nad ogromnym polem Fuki. Początkowo tylko z Piriką, bo nikt nie chciał się angażować w przedsięwzięcie znanego z swojego specyficznego charakteru Horohoro. Z czasem jednak, widząc niezwykłe postępy rodzeństwa Usui, reszta mieszkańców wioski zaczęła coraz bardziej optymistycznie podchodzić do idei. Koniec końców zaangażowali się w nią wszyscy.
Jeśli chodzi o dziwną wiadomość od strażników z wioski Patch, to Horohoro był po prostu szczęśliwy. Cieszył się, że w końcu sprawa z Turniejem zostanie jakoś rozwiązana, na co jednoznacznie wskazywał już sam fakt uruchomienia Dzwonków Wyroczni. Czekał już tylko na szczegóły. Nadeszły one wraz z Piriką, która zmąciła jego przemyślenia, pojawiając się z komunikatorem w dłoni. Uśmiechnął się uspokajająco do zmartwionej siostry, po czym wziął od niej przedmiot. Przeczytał wiadomość i uśmiechnął się, szepcząc:
-I będzie okazja do dłuższegospotkania.
~*~
Młody Chińczyk stał, opierając się o parapet okna. Wpatrywał się w osłonięte zasłoną nocy góry, otaczające jego rodzinną posiadłość. Lubił te momenty, gdy po całodniowym, wyczerpującym treningu, mógł wreszcie odprężyć się i zwyczajnie popatrzeć przez okno na obraz, który w nocy był o wiele bardziej zagadkowy i tajemniczy niż za dnia. Mógł wtedy przemyśleć wiele spraw, na które ze względu na natłok zajęć nie miał czasu za dnia.
Ren Tao po pamiętnej walce z Hao na zmianę siedział w domu z rodziną i w Japonii u swoich przyjaciół. To drugie było spowodowane tym, że Jun i Bason usilnie próbowali zrobić z niego dobrego człowieka, wysyłając go pod byle pretekstem do Funbari Onsen. Z kolei czas, który spędzał w domu wykorzystywał do trenowania. Wierzył, że Turniej Szamanów powróci i zamierzał się do niego przygotować. Rodzina popierała te starania, wierząc, że na ich oczach kształtuje się nowy Król Szamanów.
Wiadomość od plemienia Patch zrozumiał jako potwierdzenie swoich przypuszczeń na temat powrotu Turnieju. Kwestią czasu było dla niego dowiedzenie się szczegółów. Z niecierpliwością czekał na dalsze informacje, dlatego też wejście do pokoju Jun z Dzwonkiem Wyroczni w ręku wywołało w nim falę niesamowitego zadowolenia. Dobrze wiedział, co to oznacza, a wyraz twarzy siostry jeszcze to potwierdził. Wziął od niej przedmiot i rzucił okiem na wiadomość, oznajmiając spokojnie:
-Powinienem zacząć się pakować
~*~
Mężczyzna o dość nietypowej fryzurze, ubrany w biały, zapewne inspirowany Elvisem Presleyem garnitur, mknął motorem po drodze, nucąc pod nosem układaną ,,na żywca" piosenkę o powrocie w rodzinne strony. Po chwili jednak rzucił mu się w oczy prezentujący się nie najlepiej wskaźnik paliwa, toteż korzystając z natrafiającej się okazji zjechał do stacji benzynowej, w celu uzupełnienia braków w baku i przy okazji w żołądku.
Ryunosuke Umemiya po Turnieju Szamanów dużo podróżował po swoim ojczystym kraju, Japonii. Szwendał się to tu to tam od południa aż po północ. Potem na kilka miesięcy zasiedział się u swoich przyjaciół w Hokkaido, gdzie pomagał w realizacji marzeń swojemu kumplowi z czasów turniejowych. Jednakże ostatnimi czasy miało miejsce pewne zdarzenie, które nakazało mu na jakoś czas skończyć podróżowanie, aby udać się do swojego mistrza, do Tokio.
Wspomnianym wydarzeniem było nagłe uaktywnienie się Dzwonka Wyroczni i tajemnicza wiadomość od szanownych strażników z plemienia Patch. Widząc dziwną wiadomość, Ryu postanowił skonsultować się ze swoim mistrzem szamańskim, aby spytać, co powinien dalej czynić. Jednak zamiast mistrza odpowiedział mu Dzwonek Wyroczni, odzywając się ni z tego ni z owego, akurat kiedy Ryunosuke zbierał się do dalszej drogi. Brunet szybko przeczytał wiadomość, po czym wykrzyknął:
-YEAH! I to rozumiem!
~*~
Długowłosy nastolatek z niechęcią otworzył oczy, oceniając, iż jest jeszcze noc. Sen przerwało mu jakieś dziwne, nie do końca wyjaśnione uczucie. Chwilę przekonywał się, że tylko mu się zdawało, ale koniec końców postanowił sprawdzić, czy nie ma w tym czasem krzty prawdy. W tym celu wyszedł z pokoju i od razu usłyszał podniesione głosy domowników. Zaciekawiony zaczął wędrówkę w kierunku źródła hałasu, którym prawdopodobnie był pokój gościnny.
Po komunikacie od plemienia Patch u Asakurów zapanowały dość ciężkie dni. Wszyscy dwoili się i troili, aby tylko przekonać Hao do wycofania się z Turnieju albo wzięcia ze sobą Yuuki. Dopiero wtedy dotarło do nich, dlaczego tak bardzo im na tym zależy. Przez ten rok spędzony razem oni po prostu pokochali Hao. Nawet Mikihisa i Yohmei, mimo iż nigdy by się do tego nie przyznali. Nie chcieli, żeby przez popełnienie jakiegoś zabójstwa Hao odszedł na zawsze. Wierzyli, że Yoh będzie w stanie w końcu go zmienić.
Hao po usilnych namowach zgodził się pojechać na Turniej z Yuuki. Rodzina Asakurów odetchnęła z ulgą, ale tylko chwilowo. Teraz, kiedy siedzieli wraz z Yuuki, dyskutując zażarcie i pochylając się nad Dzwonkiem Wyroczni, obawy wróciły. A co, jeśli jednak Hao nie będzie się umiał powstrzymać i dopuści się pozbawienia kogoś życia? Tego typu rozmyślania przerwał Ognisty Szaman, wkraczając do pomieszczenia. Podniósł ze stołu Dzwonek Wyroczni, z uśmiechem przeczytał treść i mruknął:
-Wreszcie.
~*~
Słuchawkowy szaman siedział przed domem, w ręku ściskając dziwny, pomarańczowy sprzęt, idealnie dopasowany do koloru sprzętu, który nosił na głowie. Ekranik wciąż pozostawał podświetlony, ukazując krótką, zwięzłą wiadomość, którą czytał jeszcze kilka chwil temu. Lekko odchylony do tyłu, wsłuchiwał się w upajającą, nocną ciszę i rozmyślał nad owym przekazem oraz nad dość ciekawymi wydarzeniami z ostatnich dni.
Następnego dnia po otrzymaniu pierwszej wiadomości od strażników z Patch, Yoh skontaktował się z Izumo, aby dowiedzieć się, czy Hao również otrzymał informację. Uzyskał potwierdzenie i udało mu się nawet zamienić kilka słów z bratem. Mimo, iż było to tylko ,,Tym razem cię zniszczę, Yoh", po którym słuchawka została odłożona. Ta sprawa nie została potem poruszona w rozmowie z przyjaciółmi, a życie w Funbari Onsen toczyło się swoim w miarę normalnym rytmem.
Jednakże w nocy Yoh został zbudzony przez pewien piskliwy dźwięk. Od razu, zanim Dzwonek Wyroczni zbudził domowników, sprawdził wiadomość. W pierwszej chwili chciał postawić na nogi Annę i Tamao, ale po namyśle stwierdził, że lepiej będzie, jeśli jednak porozmawia z nimi później, kiedy będzie też Manta. Jednak po przeczytaniu wiadomości i tak nie mógł usnąć, więc postanowił przemyśleć wszystko na świeżym powietrzu. Spojrzał jeszcze raz na komunikat i uśmiechnął się szeroko.
-Zapowiada się ciekawie.
~*~
,,Informujemy, iż z woli Króla Duchów Turniej Szamanów zostaje wznowiony. Szamanów, którzy zamierzają wziąć w nim udział prosimy o wstawienie się w Tokio w przeciągu najbliższych trzech dni. Wtedy zostaną podane dokładne miejsce, data i godzina. Strażnicy z wioski Patch"
A jedna turniej zostanie wznowiony... Dlaczego czuję, że będzie wesoło? Nie wiem, ale wiem iż ta część turnieju to nie będą przelewki. Jedynie co mnie do prowadza do szału, to zachowanie Hao. Rodzina martwi się o niego, a ten jak zwykle chcę zniszczyć świat. Dla mnie powinien iść na terapię.
OdpowiedzUsuńMei: Ja bym była jego psychiatrą *Robi wredną minę*
O nie... zamęczyłabyś go na śmierć.
Mei: I o to chodzi!
Dobra... ucinamy.
Wracając: Cieszę się, że nasza grupa znów się zbierze do kupy, a Hao w końcu się przekonał by wziął ze sobą Yuuki, ale nie będzie miała lekko. Zastanawiam się tylko, w jakiej drużynie będzie Lyserg, lecz jeszcze nie wiadomo jaki będzie ciąg dalszy turnieju.
Czekam na kolejny post. :D
Dziękuję za komentarz. ^ ^
UsuńWesoło będzie na pewno. W końcu mówimy o Yoh i spółce. A jeśli chodzi o Hao, to taki już jest. Zbyt dumny, żeby zauważyć wartości takie jak przyjaźń czy rodzina.
Ren: A Yuuki to aż mi szkoda...
No nie. xD
W kwestii Lyserga, to wszystko okaże się już w następnym rozdziale. :)
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Podoba mi się ten rozdział. Pokazanie, co robili pozostali po przerwaniu turnieju i jak zareagowali na wieść o możliwości jego wznowienie było świetnym pomysłem. Chociaż nie jest pewne, co Patch sobie wymyślili.
UsuńJuż sobie wyobrażam Asakurów, którzy przekonują Hao. Szczególnie Keiko. Chyba tylko z jej powodu Hao zgodził się jechać z Yuuki. Ale co to był za tekst do młodszego brata? Hao, to niegrzecznie tak mówić.
Z niecierpliwością oczekuję nowego rozdziału.
Pozdrawiam
Elmika
Dziękuję za komentarz.
UsuńHao jest bardo niegrzeczny. To wiemy. Ale na jego normalną rozmowę z Yoh trzeba będzie jeszcze sporo poczekać...
Ren: Do czasu, aż będę w stanie nie skakać sobie do gardeł przy każdym spotkaniu...
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Ohayo :)
OdpowiedzUsuńCzas na nadrabianie!
Hura! Wszyscy się spotkają, turniej! Naprawdę fajnie to zrobiłaś z przedstawieniem kto co robił i jak poczuł się po wznowieniu turnieju :)
Hao pokochaj brata... Proszę...
Nie możliwe! Asakurowie pokochali starszego bliźniaka... niewierze...
Yuuki dalej będzie z Hao. Ciekawe co z tego wyniknie :)
Pozdrawiam
Anna- medium
Dziękuję za komentarz.
UsuńHao nie pokocha brata teraz. Ale kiedyś napewno...
Ren: Asakurom poszło to szybciej.
Prawda.
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Ale dlaczego nie teraz?:( Jak nie teraz, to kiedy? Ile będziemy musieli czekać? No weź...:( Hao! Marsz mi tu natychmiast pogodzić się z bratem! Jak w ogóle można mieć takiego fajnego braciszka i go nie kochać? Moja naprawdę nie rozumieć...
UsuńBardzo mi się podobało opisanie reakcji szamanów na wznowienie Turnieju. I ogromnie się cieszę z tego, że Asakurowie tak przywiązali się do Hao:)) Byłby jeszcze lepiej, gdyby Hao schował dumę w buty i otworzył się na te uczucia. O uczuciach do brata nie wspominając...
Kurczak no... Zrobiło mi się teraz smutno, że bliźniacy nie pogodzą się w najbliższym czasie...:( A mogłabyś chociaż w przybliżeniu podać, koło którego rozdziału mogę spodziewać się jakiegoś zwrotu w ich relacjach? Ulituj się nad niepocieszoną asakuroholiczką...
Rozdział się podobał:) Idę czytać jeszcze najnowszy;)
54 yr old Staff Accountant III Zebadiah Waddup, hailing from Igloolik enjoys watching movies like The Golden Cage and Puzzles. Took a trip to La Grand-Place and drives a Crossfire Roadster. sprawdz ta strone internetowa
OdpowiedzUsuń